|
 
|
Wywiady
«« | 1 | 2 | »»
Zmienia Pan dyscyplinę, bo nie może Pan zdobyć odpowiedniego budżetu na starty dobrym samochodem w rajdach płaskich. Czy zmusił Pana do tego zakaz startów w Polsce samochodami WRC. N-ka to nie jest to, co Pan lubi ?
Kto jeździł przez tyle lat WRC i miał okazję przeżywać fantastyczne chwile, doskonale mnie zrozumie. Samochody WRC są dynamiczne, fantastycznie przyspieszają i łatwo się prowadzą. Niestety w grupie N, wszystko odbywa się jak w zwolnionym tempie, a wcale nie jadą one wolno. Ten samochód sporo mniej może. One wprawdzie stale się poprawiają. Dzisiejsze samochody grupy N, są coraz szybsze i coraz fajniejsze. Może pokusiłbym się o stwierdzenie, że przypominają one dawne A-grupy, ale to wciąż nie jest WRC. Nie bawi mnie po raz kolejny walka o mistrzostwo Polski i zabieranie młodym ludziom miejsca, z którego oni mogą wystartować dalej. Polscy kierowcy nie powinni się "kisić" walcząc tylko o mistrzostwo kraju, ale powinni jak najwięcej jeździć za granicę. Walczyć najpierw o Mistrzostwo Europy, a później być może w różnych klasach walczyć w mistrzostwach świata. Marzę o tym i chciałbym, żeby polscy kierowcy poszli tą drogą.
Panu się nie udało zostać mistrzem świata w grupie N. W ubiegłym roku nie wystartował Pan we wszystkich rajdach z tego cyklu.
Tak, w pewnym momencie zupełnie zaprzestaliśmy startów. Nie tylko budżet miał na to wpływ, ale również moja sytuacja rodzinna. Odeszła moja mama, w dwóch rajdach nie mogłem wystartować. Jednak w tych, w których pojechałem, byłem trochę rozczarowany. Pamiętam dawne rajdy mistrzostw świata i wielkie emocje, jakie im towarzyszyły. W ubiegłorocznym Rajdzie Szwecji jechaliśmy z Łukaszem Kurzeją, gaz w podłodze, a samochód ledwo, co jedzie. W połowie któregoś os-u spojrzeliśmy na siebie i powiedziałem wówczas: "słuchaj traktujmy to jako trening". On też był zdziwiony tym tempem. Dopóki zapoznawaliśmy się z trasą, było ok., ale myśleliśmy, że później będzie gwałtowna różnica. Chociażby taka jak na ostatnim Kormoranie, kiedy jechaliśmy WRC. To była prawdziwa frajda. Trening N-ką , potem wsiadamy do WRC i nagle jest prawdziwy odjazd. A tu jechał sobie ten samochodzik grzecznie i nie było to żadne przeżycie. Skończyliśmy Szwecję na dobrym 5-tym miejscu i była to niezła pozycja wyjściowa. Zabrakło jednak motywacji. Można było próbować skończyć ten sezon, ale z punktu czystej, sportowej walki nie było tej radości i satysfakcji z jazdy. Patrzyłem na moich kolegów, z którymi jeszcze niedawno ścigałem się WRC i czułem się jak ich ubogi krewny. Pewnie, że pojadę Kormorana grupą N, może jeszcze jakiś inny rajd, ale robię to tylko dla kibiców oraz żeby poczuć tę atmosferę, być w niej. Najchętniej jednak wsiadłbym teraz do WRC i pojechał w jakimś poważnym rajdzie, ale niestety na to są potrzebne ogromne budżety. W sytuacji, jakiej jest nasz kraj, nie ma na to szans. Wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę.
A dobra ośka nie bawi Pana?
Ośka jest bardzo fajna. Jest bliższa WRC, jest agresywna, ale jeżdżenie ośką w Polsce mija się z celem. Polskie oesy są bardzo szybkie i bardzo dziurawe. Na nich enki będą zawsze szybsze. Chyba, że ktoś znajdzie super kręte trasy, bardziej techniczne, to wtedy ośką będzie można coś zrobić.
Mam wrażenie, że pewien etap w polskich rajdach się skończył.
Nie należy tego tak odbierać. Powiedziałem, że jeszcze przez najbliższych parę lat będę startować, ile tylko będę mógł. Chcę pomóc moim kolegom, chcę być z nimi, startować. Być może wtedy kibice rajdowi będą chętniej przychodzić, bo obiecuję, że na pewno nie wystartuję po to, żeby się wozić, tylko będę walczył o zwycięstwo. Taki jest mój cel. Jeśli miałbym się wozić, to wtedy nie będę startować, zostanę w domu. Ale wracając do tego sportu przez duże S, on niestety chyba jednak trochę odchodzi. Brak samochodów WRC, brak takiej rywalizacji, jaka była dwa, trzy lata temu, kiedy startowaliśmy razem z Januszem, Leszkiem, Tomkiem. Pamiętam kiedyś były taki rajd, gdy było 7 aut WRC. Kibice uwielbiają taką walkę, walkę o sekundy. To było coś fantastycznego, wspominam to jako wielką radość. Myślę, że zawsze będziemy do tego wracać i odnosić obecną rywalizację w samochodach w grupie N. Może ona będzie ciekawa, ale nigdy enka nie pojedzie tak jak WRC.
Czy takie czasy jak były dwa, trzy lata temu jeszcze wrócą?
Marzę o tym. Z mojego punktu widzenia, kierowcy, który poważne sukcesy w rajdach płaskich ma już za sobą, obiecuję, że zrobię wszystko, żeby rajdy wciąż żyły. M.in. moje wejście w życie publiczne, bo tak określam start do Parlamentu Europejskiego, ma także temu służyć. Chciałbym pomóc moim kolegom, dać im szansę. Jest w tej chwili parę talentów, zawodników, którzy mogliby zabłysnąć na arenie europejskiej i światowej, ale na to nie ma warunków. Po pierwsze telewizja tego nie pokazuje, a sponsorzy są bezwzględni. Jeżeli coś jest na samochodzie to oni chcą to zobaczyć na ekranie telewizora. My możemy liczyć tylko na naszych wspaniałych kibiców, bo to ciągle jeszcze olbrzymie rzesze ludzi, którzy kochają rajdy i przyjeżdżają na nie. Niestety, jak obserwuję to na przestrzeni ostatnich dwóch lat, to jednak coraz mniej kibiców przychodzi na rajdy. Nie chciałbym być tym, który wyskakuje z tonącego statku, dlatego na pewno jeszcze w paru rajdach wystartuję, będę wspierał swoich kolegów i myślę, że wspólnym wysiłkiem uda się ocalić rajdy, żeby całkiem nie utonęły. Bo jeżeli rajdy zejdą do poziomu, który był przed erą Mariana Bublewicza, to nie będzie się o nich mówiło, nie będzie się ich widywało w telewizorze. Bardzo trudno mi mówić o tym w taki sposób, ale wierzę ciągle, że uda się sprowadzić je na pewien rozsądny poziom i przetrwać te ciężkie czasy. Przyjdzie w końcu mocna grupa sponsorska, która da im odżyć i znowu wrócą WRC-e, a może wtedy, za np. 10 lat, dziadek Hołowczyc wystartuje jeszcze w tych rajdach…
«« | 1 | 2 | »»
|
 
|
|
|